Na początku chciałabym przeprosić za ponad miesięczną nieobecność, jednak wena do tego opowiadania kompletnie mnie opuściła i nadal nie wróciła, dlatego też ten rozdział jest jaki jest...T.T Niestety nie mam pojęcia, kiedy będzie rozdział 9. Postaram się wstawić go jak najszybciej...
No i bardzo proszę o zostawienie jakiegoś komentarza. Nie musi być super pozytywny, mega długi, albo coś... Jeśli macie jakieś uwagi, rady, cokolwiek, to śmiało napiszcie. Słowa krytyki są zawsze mile widziane. : )
Rozdział 8
~~*~~
- Co on, do cholery, robi?! – wrzasnęła Anika, niemalże zbijając
szklankę.
Kilka osób w pobliżu spojrzało na nią jak na szaloną, ale dziewczyna
miała to gdzieś. Wpatrywała się w Maurycego i mężczyznę obok niego stojącego, ze złości.
Aaron złapał trzęsąca się dłoń dziewczyny i ścisnął ją lekko.
-
Spokojnie. To jego życie – powiedział blondyn, zaciskając ze złości zęby.
Zaśmiał się w myślach. Jak on miał ją uspokoić, jeśli sam kipiał w środku ze
złości, dziękując sobie w myślach, iż od małego uczony był powstrzymywać jakiekolwiek emocje, które mogłyby źle wpłynąć na otoczenie. Miał wielką ochotę wstać i podejść do Maurycego i tego nieprzyjemnego typka, który z nim stał. Zabrać czarnowłosego,
a tamtego walnąć prosto w ten jego ryj uśmiechający się pożądliwie w stronę
chłopaka. Na kilometr można było wyczuć jak bardzo ma ochotę na Maurycego, co
jeszcze bardziej potęgowało gniew Aarona. Jednak nie mógł nic zrobić Gdyby doszło do
bójki z jego udziałem, miałby duże kłopoty. Nawet nie chciał myśleć co mógłby zrobić mu ojciec, z którym i tam ma już złe kontakty, gdyby dowiedział się, że wpakował się w jakieś kłopoty.
Anika ścisnęła mocniej dłoń Aarona, nadal
wpatrują się w Maurycego. Była na niego tak cholernie zła, że chętnie
podeszłaby do niego i zaczęła mówić jakim to jest kretynem i pieprzonym
egoistą. I jeszcze ten wzrok, który chłopak im posyłał co chwilę, jakby
upewniając się czy na niego patrzą.
Gdy ujrzała jak Kuba szepcze coś do ucha
Maurycego, a ten odpowiada mu z uśmiechem, po czym wychodzą i kierują się w
stronę wyjścia z sali, zerwała się gwałtownie z miejsca, aż wszyscy w pobliżu
się na nią spojrzeli. Sięgnęła po niedokończonego drinka i wypiła go naraz.
- Kim jest ten gościu? – spytał niedoinformowany Aaron, marszcząc brwi ze złości. Kryspin spojrzał na niego jak na
jakiegoś kosmitę. – No co? – rzucił, widząc minę chłopaka. – To źle, że nie
wiem kim on jest?
-
To właściciel tego klubu – oznajmiła Malwina popijając przez słomkę drinka i
patrząc z lekkim uśmiechem na znikającą parę.
Aaron spojrzał na nich z wysoko
uniesionymi brwiami i wtedy przypomniał sobie słowa Maurycego, mówiące o tym, że
ma kontakty, dzięki którym mógł tutaj wchodzić pomimo jego młodego wieku.
Przeklął się w myślach za to, że wcześniej nie skojarzył faktów i nie pomyślał,
iż chłopak spał z właścicielem. Pomimo krótkiego czasu znajomości,
wiedział, iż po tym dupku można się wszystkiego spodziewać…
- Czyli on i Maurycy… - chciał spytać, aby upewnić się w prawdziwość swoich myśli.
- Tak – odpowiedziała Anika na niezadane pytanie. Doskonale wiedziała,
co ma na myśli Aaron. – Maurycy spotykał się z tym psycholem długi czas. Nie
byli ze sobą, ale to były bardzo zbliżone do bycia razem kontakty.
- Z nikim innym nie był tak blisko – dodał Kryspin, podpierając głowę na
rękach.
- Więc czemu nie są razem? – spytała zaciekawiona Malwina, odrywając się
od słomki. – Pasują do siebie.
- Bo Kuba jest nikim innym jak zwykłym psycholem. Debilem, kretynem,
pierdolonym psycholem! – wrzasnęła Anika i pobiegła w tłum ludzi. Kryspin
wstał, krótko się pożegnał i ruszył za nią. Nie mógł zostawić dziewczyny samej.
Wiedział, że Maurycy jest dla niej niczym brat i mocno przeżywa sytuacje, gdy
chłopak popisuje się taką bezmyślnością i egoizmem.
Malwina westchnęła lekko.
- Nie mam pojęcia, czemu Anika ma taki ból dupy – mruknęła, patrząc
znudzonym wzrokiem przed siebie.
- Znasz tego Kubę? – spytał blondyn. Dziewczyna spojrzała na niego z
lekkim uśmiechem.
- Znam. Każdy go zna. To dobry chłopak pomimo tego, co o nim niektórzy
mówią.
Kajetan prychnął słysząc słowa tej
dziewuchy, której od samego początku nie mógł polubić Nie wiedział czemu, ale
miał dziwne przeczucie, że jest zupełnie inna niż się wydaje. Nie potrafił jej zaufać i współczuł Kryspinowi, że zadurzył się w takiej dziewusze. Mimo
wszystko lubił chłopaka i nie chciał dla niego źle.
- No cóż… ja lecę. Jeśli przyjdzie Kryspin, przekażcie mu, aby do mnie
zadzwonił – rzuciła dziewczyna, po czym skierowała się w stronę znajomych,
którzy od dłuższego czasu uśmiechali się do niej.
Aaron zerknął niepewnie na Kajetana,
który siedział z wkurzonym wyrazem twarzy. Blondyna zastanawiało, czemu do tej
pory nie odezwał się. Przecież zależało mu na Maurycym, więc czemu go nie
powstrzymał? Może jego by posłuchał i został…
- Co on takiego zrobił Maurycemu? – spytał, przerywając nieprzyjemną
ciszę.
- Spytaj się go – uśmiechnął się sztucznie. – Może ci powie, chociaż
wątpię w to.
- Nie przeszkadza ci, że Maurycy poszedł z nim? - Kajetan spojrzał
morderczym wzrokiem na Aarona. Chłopak od samego początku cholernie go
irytował. Miał do niego pretensje, że nic nie zrobił, a sam nie jest lepszy.
Oczywiście, że Kajetanowi przeszkadzała ta sytuacja. Nie chciał, by czarnowłosy
polazł gdzieś z tym psycholem Kubą i krew go zalewała, gdy pomyślał, że pewnie
teraz pieprzą się gdzieś w ciemnym kącie, albo u tego idioty w gabinecie. -
Więc czemu za nim nie pójdziesz?
- A ty czemu nie pójdziesz?! – warknął Kajetan, nachylając się nad
chłopakiem– Powiedziałem ci już wcześniej, że Maurycy robi co chce i z kim
chce. Nic mi do tego. Mało go obchodzi moje zdanie. Poszedłbym za nim i co ?
Myślisz, że by mnie posłuchał? Nie posłuchał Aniki. Aniki, rozumiesz?! Jedynej
osoby, którą zawsze słuchał – niemalże wypluł te słowa, patrząc cały czas w
czarne oczy chłopaka.
- W końcu ci na nim zależy i myślałem, że…
- A tobie nie zależy? – prychnął. Śmieszyła do naiwność Aarona. – Co
takiego ukrywasz, że boisz się o własną dupę? – spytał, podnosząc jedną brew do
góry i zdusił w sobie śmiech, gdy zobaczył twarz chłopaka, która nagle
pobladła, a wzrok skierował się gdzieś w dół.
Aarona zamurowało. Czyżby tak bardzo było widać że ma jakieś tajemnice? A może po prostu Kajetan jest bardzo
spostrzegawczy? Nie odpowiedział za pytanie zadane przez chłopaka. Nie
potrafił, nie chciał. Posiedział jeszcze jakiś czas, po czym wstał, rzucił ciche ''cześć'' i ruszył do wyjścia. Miał dosyć tej nocy, tego klubu, tych
wszystkich ludzi, a najbardziej Maurycego.
~~*~~
Maurycy wraz z Kubą wparowali do gabinetu
mężczyzny, trwając w mocnym uścisku. Nawzajem obdarowywali się namiętnymi,
dzikimi pocałunku.
Kuba złapał mocno młodszego chłopaka w
tali i podniósł go, by ten mógł objąć go nogami. Przybliżył twarz do szyi
chłopaka, napawając się tych zapachem, za którym od tak dawna tęsknił. Tak,
Maurycy był jego ulubioną dziwką, a gdy jego wspaniała zdobycz oznajmiła mu
kiedyś, że chce zerwać z nim wszystkie kontakty, miał ochotę założył mu obroże na
szyję i przypiąć go do kaloryfera w jego gabinecie. Wtedy miałby go zawsze. W
każdej chwili mógłby podejść do niego i wziąć go jak tylko chce. A teraz
pragnął zanurzyć się w tej jego cudownej, ciasnej dupie, za którą tak tęsknił.
- Nie możemy – wyszeptał Maurycy.
Mężczyzna zaśmiał się lekko na te słowa, które
w ustach chłopaka brzmiały po prostu śmiesznie. Posadził go na biurku, po czym
przybliżył swoją twarz do twarzy czarnowłosego i złożył na jego ustach mocny
pocałunek.
- Czemu? – spytał odrywając się na chwilę
od chłopaka. – Czyż nie masz ochoty na to, abym cię przerżnął? Nie tęsknisz za
moim kutasem w swojej ciasnej dupie?
Maurycy nie odpowiedział. Jęknął lekko,
gdy Kuba chuchnął na jego ucho, po czym zaczął je lekko przygryzać Mężczyzna
doskonale wiedział, gdzie i jak ma dotknąć chłopaka, aby ten wił się i jęczał z
rozkoszy. Ale w pewnym momencie czerwona
lampka w jego głowie zaświeciła i się oprzytomniał. Odepchnął mężczyznę od
siebie i wstał z niewygodnego biurka
- Powiedziałem, że nie możemy.
- To na cholerę tutaj przylazłeś? –
wrzasnął Kuba, łapiąc czarnowłosego za nadgarstki i zaciskając je mocno.
- To ty ubzdurałeś sobie, że chcę się z
tobą pieprzyc – odparł znudzonym tonem Maurycy.
Kuba nie wytrzymał. Popchnął chłopaka na
ścianę, po czym przybliżył swoje ciało do chłopaka. Otarł się o niego mocno, a
czarnowłosy stłumił w sobie jęk.
- Przestań – sapnął, czując gorące usta,
liżące jego szyję. – Przestań! – krzyknął słabo.
- Widzę, że ci się podoba, Mauryś. Mnie
nie oszukasz. – Złapał chłopaka za krok i zaczął uciskać mocno jego członka.
Maurycy wiedział, że jeżeli teraz tego nie przerwie, to później już nie da
rady. Kuba był już mocno podniecony. Czuł jego twardą męskość na swoim
podbrzuszu i bał się. Bał się tego, co może się zaraz zdarzyć, jeśli nie powstrzyma
mężczyzny. Wiedział jaki on potrafił być.
- Przestań do cholery! – wrzasnął,
odpychając go z całej siły. – Musiałem tutaj przyjść, aby wkurzyć znajomych!
Nie chcę się z tobą pieprzyc, rozumiesz?!
Kuba spojrzał na niego wkurzony, jednak
słysząc słowa chłopaka, roześmiał się głośno.
- A więc to tak – mruknął, kiwając głową.
– Jak zwykle wykorzystujesz innych do swoich egoistycznych celów. Cwany jesteś,
Mauryś.
Czarnowłosy skierował się do drzwi. Nie
miał ochoty słuchać głupiej paplaniny, która mało go interesowała. Wiedział, że
postąpił źle wobec znajomych, a najbardziej wobec Aniki.
W połowie drogi Kuba złapał go za rękę. Maurycy
zerknął na niego pytająco.
- Musisz spłacić swój dług – powiedział,
jednak widząc spojrzenie chłopaka, zaczął mówić dalej. – W końcu pomogłem ci wkurzyć tych twoich znajomych, więc chyba należy mi się coś – bardziej
stwierdził, niż zapytał.
Maurycy westchnął przeciągle, przewracając oczami.
- Czego chcesz? - spytał, zaciskając pięści.
- Ciebie - odparł mężczyzna, gryząc chłopaka w szyję.
- Zabawny jesteś – zaśmiał się lekko
Maurycy, jednak wcale nie było mu do śmiechu. Kuba pchnął go na ziemie, tak aby
uklęknął przed nim.
- Spłać swój dług, dobrze ci radzę –
rzucił, patrząc na te cudowne oczy chłopaka, które zerkały na niego z dołu, przy
czym wyglądał niesamowicie seksownie. – Chyba nie chcesz mieć kłopotów, albo
żeby twoi przyjaciel je mięli – zaśmiał się, patrząc na chłopaka, który
zesztywniał momentalnie słysząc słowa mężczyzny.
Po wyjściu z gabinetu Kuby, Maurycy czuł
się jak śmieć Skulił się pod zimną ścianą i oparł się czołem o nią. Tak bardzo
chciało mu się rzygać Gdy pomyślał o kutasie mężczyzny, który jeszcze przed
chwilą był w jego ustach, zasłonił dłonią usta, powstrzymując chęć wydalenia z
siebie tego całego alkoholu, który dzisiaj wypił.
W głębi serca cieszył się, że do niczego
więcej między nimi nie doszło. To wszystko mogło skończyć się o wiele gorzej.
- Maurycy, jesteś cholernym debilem –
szepnął sam do siebie, powstrzymując nerwowy śmiech. – Jesteś zwykłą dziwką,
która musi odpokutować za złe czyny.
Po
kilku minutach, które dał sobie, aby trochę się uspokoić wstał i szybko
skierował się na dwór. Miał dość tej przytłaczającej ciasnoty i duchoty. Jedyne
o czym marzył, to łóżko i zapadnięcie w błogi sen. Ale do domu niestety musiał
jeszcze dojść.
Wyszedłszy przed budynek klubu, zauważył
siedzącego samotnie na chodniku Aarona. Przybrał sztuczny uśmiech na twarzy,
tak aby chłopak nie mógł spostrzec, że jeszcze chwilę temu ledwo co
powstrzymywał łzy cisnące mu się do oczu.
- BUUU! – krzyknął blondynowi do ucha, a
chłopak wystraszywszy się, niemal podskoczył.
- Jesteś nienormalny – stwierdził Aaron,
łapiąc się za klatkę piersiową – Chciałeś mnie wykończyć? Aż tak mnie nie
lubisz?
Maurycy zaśmiał się na te słowa, po czym usiadł
obok chłopaka.
- Daj spokój! – klepnął go mocno w plecy.
– To nie tak, że cię nie lubię...
- A jak? – spytał zaskoczony blondyn. Zerknął
na Maurycego, który miał napuchnięte usta i smutne oczy, jednak nadal się
uśmiechał.
- Nie wiem –odparł cicho. – Chyba cię
jednak nie lubię – stwierdził, po czym poderwał się do góry.
- A jak tam ten twój znajomy?
Maurycy zmarszczył brwi słysząc pytanie
zadane przez Aarona. Miał nadzieję, że chłopak nie poruszy tego tematu.
- Normalnie – wzruszył ramionami, odwracając
wzrok.
- Coś krótko ci to wszystko zajęło-
stwierdził blondyn, uśmiechając się lekko. Bawiło go zdezorientowanie na twarzy
Maurycego.
Czarnowłosy nie odpowiedział na słowa
chłopaka. Wstydził się tego wszystkiego. Bał się, co pomyśli sobie o nim
chłopak. Był idiotą. Gdy on komuś sprawiał ból, bawiło go to, a gdy ktoś jemu,
tak jak Kuba, to najchętniej schowałby się pod kołdrą i nie wychodził.
Cisze pomiędzy chłopakami przerwał
deszcz, który nagle zaczął padać.
- Idziemy do domu? –rzucił Aaron, wstając
i oprawiając ubrania. Podał rękę Maurycemu, aby ten mógł wstać Czarnowłosy sięgnął do torby, aby wyjąc telefon. Nie miał kluczy do domu, a więc
musiał skontaktować się z Aniką lub Kryspinem. Jak na złość żadne z nich nie
odbierało. Przeklął pod nosem.
- Co się stało?- spytał blondyn, słysząc
jak chłopak mamrocze przekleństwa.
- Nie mam kluczy, tamci nie odbierają i
jeszcze ten pieprzony deszcz! – krzyknął, drapiąc się nerwowo po przemokniętych
włosach. Nic mu się dzisiaj nie udawało. Pieprzony los, który ciągle z niego
kpi. Jakby był jakąś nic nieważną zabawką!
Aaron zastanawiał się chwilę, po czym
stwierdził, że mógłby przenocować chłopaka u siebie. W końcu jego rodziców
dzisiaj nie było, więc nie mieliby pretensji, iż sprowadza kogoś do domu. Tylko
bał się jak Maurycy zareaguje na jego dom…
- Możesz iść do mnie – wypalił,
pocierając skronie dwoma palcami. Czarnowłosy spojrzał na niego wysoko unosząc
brwi.
- Jesteś tego pewien?
- Mhm, tak.
- Dobrze – rzucił Maurycy oschle. – Jeśli
chcesz, abym u ciebie spał, to spoko – dodał, odwróciwszy się do blondyna.
Aaron nie mógł zauważyć lekki, szczery uśmiech na twarzy czarnowłosego.
Cali przemoczeni stanęli przed domem
Aarona. Maurycy otworzył szeroko oczy patrząc na budynek, który swoim wyglądem
przypominał dworek z seriali o bogaczach. Miał coś powiedzieć jednak
nawet nie spostrzegł jak chłopak wepchnął go do środka. I tam przeżył znowu mini
zawał. Zawsze sądził, że dom Aniki jest fajny i w ogóle, ale patrząc na ten
budynek, szybko zmienił pogląd na ten temat.
- O cholera- wyszeptał, patrząc na rzeźby
stojące z boku ogromnego korytarza. – Czuję się jak w pieprzonym muzeum. Twoi
rodzice są rodziną królewską albo coś?
Blondyn zaśmiał się, słysząc reakcje
chłopaka. Przypomniała mu się własna, gdy pierwszy raz wszedł do budynku.
Zupełnie nie wiedział jak zdoła mieszkać w takim miejscu, jednak nie miał żadnego wyboru. Sytuacja go do tego zmusiła, gdyby miał jakikolwiek wybór
zostałby w poprzednim domu, w innym mieście…
- Nie – odpowiedział blondyn, wchodząc na
szerokie marmurowe schody, prowadzące na górę.
- W takim razie, obrabowaliście bank? –
spytał, lecz nie uzyskał odpowiedzi. Zaciekawiła go rodzina Aarona. Nie żeby
myślał, że chłopak jest biedny, bo na takiego nie wyglądał, ale nie sądziłby,
iż jest tak bardzo bogaty, że aż boli. A zresztą, nauczył się nie oceniać ludzi
po pozorach.
Przemierzając ogromny korytarz, którego ściany pokryte były kiczowatą,
ale drogą tapetą, dotarli do pokoju Aarona, znajdującego się na końcu korytarza.
I Maurycy znowu doznał szoku. Myślał, że i tutaj ujrzy mini muzeum, jednak
pokój chłopaka był zwykły, wręcz urządzony minimalistycznie. Ściany była pomalowany
na spokojny, beżowy kolor, a podłoga, o dziwo, drewniana, a nie marmurowa.
Meble zwykłe, proste o ciemnobrązowym kolorze, a łóżko… Maurycy aż wciągnął głośno powietrze, gdy ujrzał piękne łoże z ogromną ilością poduszek i baldachimem. Podszedł do niego i już
miał się na nie rzucić, ale powstrzymał go Aaron.
- Najpierw kąpiel - oznajmił, tłumiąc w sobie śmiech..
- Gdzie łazienka? – spytał, a blondyn
wskazał na brązowe drzwi. – Masz kibel w pokoju? Ale super! – krzyknął entuzjastycznie
i pobiegł do łazienki.
- Weź sobie z szafki ręcznik – rzucił blondyn,
sięgając do szafy po ubrania, dla chłopaka. Wyjął bokserki, jakąś koszulkę
i spodenki, po czym poszedł do łazienki i położył je na wiklinowym krześle. Maurycy
zdążył już wparować pod prysznic. – Zostawiam ci tutaj ubrania – powiedział blondyn,
patrząc na rozmazaną przez szybę sylwetkę chłopaka.
- Okej, dzięki.
Aaron postanowił pójść do łazienki na korytarzu.
Po kilkunastu minutach, owinięty w samym ręczniku, wszedł do pokoju i
spostrzegł, że Maurycy jeszcze nie wyszedł. Położył się na łóżku, przewracając
się na brzuch i czekał. Czekał na chłopaka, którego, gdy tylko wyjdzie z
łazienki, zaprowadzi do pokoju gościnnego i będzie mógł wreszcie położyć się spać. Potrzebował snu.
Maurycy wyszedł z łazienki, ubrany w same
bokserki i uśmiechnął się na widok jaki zastał. Ciało blondyna już wcześniej go
podniecało, a teraz gdy mógł ujrzeć go niemalże gołego, przykrytego jedynie
przez ręcznik, który najchętniej by z niego zdarł, jego wyobraźnia zaczęła pracować na najwyższych obrotach. Zaczął wyobrażać sobie jakby to było znaleźć się
w tych umięśnionych ramionach. Przyjemne ciepło zaczęło kumulować się w podbrzuszu.
Podszedł do niego cicho po czym usiadł
okrakiem na tyłku chłopaka, uśmiechając się szeroko. Aaron poruszył się lekko,
czując na sobie ciężar, a Maurycy pochylił się bardziej na jego plecy, ręce
rozstawiając po obu stronach jego głowy.
- Co ty na to, aby się zabawić? –
wyszeptał czarnowłosy, ponętnym głosem, chuchając delikatnie na kark chłopaka,
a Aaron pierwszy raz zwątpił w to, czy zdoła się powstrzymać…
jeju jeju jeju , siedzę sobie i myślę aby wejść ta twojego bloga wchodzę a tu nowy rozdział nawet nie wiesz jak się ucieszyłam.. rozdział suuper ;3 powodzenia w dlaszym pisaniu i weny dużoo weny
OdpowiedzUsuńDziś pierwszy raz wszedłem na twojego bloga i jestem zachwycony twoim opowiadaniem. Wszystko przeczytałem jednym tchem więc pisz i oby wena wróciła :D ;*
OdpowiedzUsuńfajnie piszesz, szkoda że nocie takie krótkie, ale z chęcią poczekam na następne :)
OdpowiedzUsuńKURWA.
OdpowiedzUsuńPrzerywasz w TAKIM momencie i jeszcze od roku notki nie ma? AAAAAAAAAAAAAGHHHHHHHHHHHHHHHHHh
Aż się prawie udusiłam herbatą. xD
UsuńKurcze te opowiadanie jest zawieszone. :<
Ale, ale, aleee jak będę mieć więcej czasu (czyli pewnie w grudniu), to ogarnę te rozdziały, które tutaj są, przeniosę je na drugiego bloga i być może zacznę powolutku wracać do tego opowiadania. :)))
CHCĘ WIĘCEJ OK
OdpowiedzUsuńJA.MUSZĘ.TO.PRZECZYTAĆ
BŁAGAM ;W;