Zapraszam na : http://opowiadanie-inny-swiat.blogspot.com/
Rozdział 7.
Nastał kolejny
nudny dzień, który spędzałem na dośc mało ambitnym leżeniu i oglądaniu
debilnych seriali w telewizji. Z racji tego, że musiałem jeszcze odpoczywac (co
moim zdaniem było niepotrzebne), tak oto spędziłem niemalże cały dzień. W sumie
nie było to takie złe. Mogłem chociaż uniknąc sprzątania i gotowania. Gdy na
zegarze wybiła osiemnasta, zerwałem się z kapany i poszedłem ogarnąc.
Wyszedłem z
łazienki owinięty w biały ręcznik i ruszyłem do swojego pokoju. Wziąłem z półki
swój zegarek i założyłem go. Do wyjścia miałem około pół godziny. Podszedłem do
dużej szafy. Otworzyłem drzwi i zamyśliłem się przez chwilę. Nie wiedziałem, co
założyc. W końcu po kilku minutach intensywnego wpatrywania się w zawartośc
szafy, wybrałem czarne, zwężane spodnie, czerwoną koszulkę i bejsbolówkę.
Szybko się ubrałem i skierowałem do pokoju Aniki, aby sprawdzic, czy jest już
gotowa. Miałem przeczucie, że sterczy nad stertą ubrań i zastanawia się, co
włożyc.
Zapukałem kilka
razy i otworzyłem drzwi.
- Mogę wejść? –
spytałem, zerkając przez małą szczelinę.
- Możesz – mruknęła
zrezygnowanym głosem, stojąc i wpatrując się intensywnie w stertę ubrań.
Westchnąłem
przeciągle. Doskonale wiedziałem, że tak będzie. Zawsze tak było.
- Załóż byle co –
rzuciłem rozkładając się na kanapie. Dziewczyna spojrzała na mnie gniewnie. –
Dobrze, dobrze, już nic nie powiem – wzruszyłem ramionami i przypatrywałem się
jej z uśmiechem na twarzy.
- A! Nie mam, co
założyc! – wrzasnęła rzucając jakąś sukienką we mnie. Na szczęście zdążyłem ją
złapac. Spojrzałem na nią rozbawiony. – Doradziłbyś mi, a nie patrzysz się jak
sroka w gnat!
- Myślałem, że nie
chcesz mojej pomocy – powiedziałem, wstając i podchodząc do niej. – To tylko
impreza…
- Powiedział to
ten, który odwalił się jakby szedł na wielkie przyjęcie.
- Co? – zerknąłem na
lusterko - Przecież normalnie się ubrałem.
Dziewczyna
prychnęła. Podszedłem do jej szafy i wyjąłem jakieś ciuchy, które po chwili jej
podałem. Anika wzięła je i zaczęła przykładac do siebie. Za chwilę na jej twarz
pojawił się szeroki uśmiech.
- Ty to jednak masz
dobry gust. Kochany jesteś – ucałowała mnie w policzek i pobiegła do łazienki.
– Muszę spodobac się Aaronowi – krzyknęła zza drzwi.
Zmarszczyłem brwi.
A więc on serio jej się spodobał…
- Szybko, bo
inaczej się spóźnimy – powiedziałem, wychodząc z pokoju.
Kilkanaście minut
później, a może kilkadziesiąt, byliśmy już w drodze do klubu. Kryspin i Malwina
mieli być w środku dużo wcześniej, a Aaron miał czekac przed wejściem. Gdy
zbliżaliśmy się do budynku, zaczęliśmy się rozglądac, aby znaleźć blondyna.
- Miał czekac przed
dużym filarem – powiedziała Anika.
- Rozejrzyjmy się
jeszcze wśród tego tłumu. Najlepiej będzie jak się rozdzielmy.
- Ok. Za pięc minut
spotkamy się dokładnie tutaj – rzuciła i ruszyła w prawą stronę.
Ja skierowałem się
na lewo. Wszedłem w wielki tłum ludzi, jednocześnie rozglądając się, czy Aarona
nie ma gdzieś w pobliżu. Kto wie, może uciął sobie z kimś pogawędkę? Chociaż
szczerze w to wątpię…
Pięc minut później poszedłem
na miejsce, w którym miałem spotkac się z Aniką. Dziewczyna pomachała przecząco
głową.
- Nigdzie go nie
znalazłam – powiedziała zdezorientowana, gdy stanąłem obok niej. – Może się
zgubił? – spytała z przerażeniem na twarzy. – Przecież on nie zna miasta! Mógł
zabłądzic albo coś…
- Przecież
wytłumaczyłem mu jak tutaj dotrzec – warknąłem, przerywając jej. Złapałem duży
wdech. – Pójdę go jeszcze poszukac, a ty idź do Kryspina i Malwiny. –
Dziewczyna kiwnęła i ruszyła do wejścia.
Rozejrzałem się
wokoło jeszcze raz, ale nigdzie nie było blondyna. Podszedłem do kilku znanych
mi osób i spytałem ich, czy nie widzieli przypadkiem kogoś przypominającego
Aarona. Oczywiście nie widzieli...
Przeczesałem
nerwowo włosy i stwierdziłem, że pójdę drogą prowadzącą do domu. Po przejściu około
pięciuset metrów, zauważyłem jakąś postaci kierującą się w moją stronę.
Podbiegłem do niej. To był Aaron. Rozglądał się dokoła, jakby czegoś szukał.
- Tu jesteś –
wysapałem, łapiąc oddech. Blondyn spojrzał na mnie niepewnie.
- Co ty tutaj
robisz? – spytał zdziwiony.
- Jak to co?!
Szukaliśmy cię. Nie było cię pod umówionym miejscem! – rzuciłem, patrząc na niego
z pretensją. Jeju! Jak ten człowiek mnie wkurza, to nie mam na to słów.
- Ah, tak. Zgubiłem
się – mruknął.
Zgubił się?
Przecież to nie tak daleko od jego domu…
- Dobra, nie
obchodzi mnie to. Ważne, że cię znalazłem. Chodźmy już – powiedziałem i
skierowałem się do klubu, nawet nie czekając na chłopaka.
- Dobrze, że jesteś
pełnoletni – odparłem wchodząc do budynku.
- To klub od
osiemnastu lat, więc czemu Malwina i Kryspin mogą wejść? – zapytał.
Roześmiałem się.
- No cóż. Ma się te
kontakty. Nie trzeba być pełnoletnim, aby tutaj wejsc. Kryspin może wchodzic
dzięki mnie, a Malwina… Cóż, nie mam pojęcia – wzruszyłem ramionami.
Skierowaliśmy się długim i ciemnym korytarzem do wielkiej sali oświetlanej
kolorowymi lampami. Po dwóch stronach były ustawione loże w kolorze czerwieni i
czerni, a po dwóch pozostałych bar i scena. Na środku znajdował się duży
parkiet.
- Ale dużo ludzi –
mruknął chłopak przybliżając się do mnie.
Przedzierałem się
przez tłum pogrążonych w tańcu ludzi, jednocześnie chwytając dłoń Aarona. To
nie tak, że się o niego martwiłem. Skądże! Po prostu, gdyby zgubił się w tym
buszu, to byłoby kłopotliwe. Musiałbym go znowu szukac i tak dalej. Sami
zrozumcie. Ja martwiący się o innych ? Ha! Dobre sobie...
Po przepchnięciu się przez parkiet, zauważyłem
siedzącą Anikę. Dziewczyna akurat spojrzała prosto w naszą stronę i pomachała
do nas.
- Widzę, że
zagubiony jest już odnaleziony – stwierdziła, popijając drinka i spoglądając z
uwodzicielskim uśmiechem na Aarona, po czym zerknęła na nasze ręce i zmarszczyła
brwi. Wtedy przypomniałem sobie, że nadal go trzymam. Oderwałem się od niego
lądując niemal metr dalej. Machnąłem głową i usiadłem naprzeciwko dziewczyny.
Obok niej usiadł Aaron.
- Gdzie
byłeś, gdy cię nie było przystojniaku? – spytała Anika. Blondyn przeczesał
palcami włosy, jednocześnie się uśmiechając.
- Można powiedziec, się zgubiłem – odparł. –
Ślicznie wyglądasz – stwierdził, patrząc na dziewczynę, która słysząc to
uśmiechnęła się promiennie i podziękowała.
Prychnąłem
przypatrując się im, a wtedy oni spojrzeli na mnie pytająco. Zachowują się jak
niedorozwinięte nastolatki. Niech ją weźmie gdzieś do pokoju i puknie, a nie
słodzi jej, a ona jak jakaś idiotka rumieni się i trzepocze rzęsami. Żałosne. Moja
przyjaciółka i takie zachowanie. Eh… Zawiodłem się.
-
Nic, nic – powiedziałem. – Idę po coś do picia. Chcecie coś?
-
Ja na razie mam – dziewczyna wskazała na swojego drinka. Spojrzałem na blondyna
pytająco.
-
Może być piwo.
Wszedłem
prosto w tłum tańczących, z myślą, iż tak będzie szybciej. Myliłem się. Szybko
zostałem wciągnięty do tańca przez innych. Jakaś dziewczyna zarzuciła mi ręce na
szyje i zaczęła wywijac biodrami, a raczej ocierac się o mnie. Złapałem ją w
talii i zacząłem odpowiadac na jej ruchy. Ładna, stwierdziłem patrząc na jej
twarz. Ładna i łatwa. I nic więcej.
-
Jak masz na imię? – szepnąłem do jej ucha. Dziewczyna wplotła swoją dłoń w moje
włosy.
-
Karolina – odpowiedziała i musnęła mnie w usta. Odpowiedziałem na jej
pocałunek. Tańczyliśmy, całując się jednocześnie.
– A ty? – spytała odrywając się na chwilę.
-
Maurycy – uśmiechnąłem się i spojrzałem na nią zawadiacko. Miałem nadzieję, że
dziewczyna zrozumie o co mi chodzi. Zrozumiała. Pociągnęła mnie za rękę i
skierowaliśmy się na korytarz.
Gdy
dotarliśmy w mało widoczne miejsce, natychmiastowo przyparliśmy do swoich ust. Całowaliśmy
się namiętnie, badając jednocześnie swoje ciała. Dziewczyna miała obcisłą i
dużo odkrywającą sukienkę, a więc nie miałem problemu, aby dostac się do
pewnych miejsc. Wsunąłem dłoń pod jej sukienkę i zacząłem dotykac ją w wiadome
miejsca przez majtki. Jęknęła lekko w moje usta. Gdy zaczeła się coraz bardziej
nakręcac zaprzestałem pieszczotom. Wtedy opadła na kolana i rozpięła mi
spodnie, lekko je zsuwając. Zaczęła dłonią masowac moją męskośc przez materiał
spodni, jednoczesnie całując podbrzusze. Oparłem głowę o ścianę i przymknąłem oczy. Poczułem jak dziewczyna wyjmuje mojego członka i zaczyna mi trzepac ręką.
Nabrałem powietrza i westchnąłem. Nie była mistrzynią w tym, co robiła, ale nie
było tak źle, a uwierzcie mi – miałem dośc długą listę, aby mieć porównanie. I
wiem też, że faceci są lepsi… Chociaż może to kwestia moich upodobań.
Dziewczyna
jeszcze chwilę bawiła się moim kutasem ręką, a później zaczęła go lizac, od
nasady ku główce. Zatrzymała się na napletku i wsadziła go do ust.
Złapałem ją za włosy i zacząłem pieprzyc. Wbiłem się w nią tak mocno, aż
niemalże zaczęła się krztusic, po czym zrobiłem jeszcze kilkanaście pchnięc i
doszedłem. Zerknąłem na nią. Uśmiechnęła się nieśmiało. Widac było, że czeka na
dalszą cześc. Ha! Nie dzisiaj, słonko.
-
Dzięki – powiedziałem, poprawiając spodnie. – Musze już iśc. Znajomi czekają – rzuciłem,
a dziewczyna zrobiła zdziwioną minę. Odwróciłem się i ruszyłem do łazienki, uśmiechając
się lekko. Tak, wiem. Jestem skurwysynem, ale to nie ja ją pierwszy pocałowałem
i to nie ja pchałem się do łóżka. To znaczy na korytarz…
Kilka
minut później byłem już przed barem i zamawiałem piwo.
-
To twoje zamówienie, Maurycy – powiedziała niska barmanka, uśmiechając się do
mnie. Puściłem do niej oczko, a ona zachichotała i nachyliła się do mnie lekko.
-
Jakbyś miał ochotę, to wpadnij na zaplecze jak będę mieć przerwę. Tam do tego pokoju, co zwykle. - Kiwnąłem
głową i zapłaciłem, po czym poszedłem do znajomych.
-
Coś długo cię nie było – rzuciła Anika, przyglądając mi się badawczo. Wzruszyłem
ramionami i postawiłem alkohol na stoliku.
-
Pewna okazja się nadarzyła, to ją wykorzystałem – stwierdziłem. Rozsiadłem się
na fotelu, otwierając piwo.
-
Właśnie widziałem tą twoją okazję – mruknął Aaron.
- Właśnie! Widzieliśmy tę biedaczkę. Prawie tu beczała – dodała Anika. –
Co żeś jej zrobił, idioto?
-
Nic jej nie zrobiłem. To ona wyobraziła sobie Bóg wie co. Ja tylko skorzystałem
z okazji... – Czemu to zawsze na mnie spada wina?
-
Ruchałeś się z nią? – usłyszałem męski głos. Wszyscy spojrzeliśmy na właściciela
tych słów. Kryspin patrzył na mnie wyczekująco, trzymając za ramię Malwinę. Ah,
ta jego bezpośrednośc…
-
Nie ruchałem – powiedziałem obojętnie.
-
No to co robiłeś? – dopytywał dalej mocno zdziwiony.
-
A jak myślisz, co ona mogła mi zrobic? – spytałem z dośc zadowoloną miną.
Chłopak uśmiechnął się i usiadł wraz z dziewczyną obok mnie.
-
Dobra była? – szepnął mi do ucha tak, aby nikt nie mógł go usłyszec. Zaśmiałem
się.
-
Bywały lepsze, a co chcesz ją?
Chłopak
przez chwilę wpatrywał się we mnie tępo, a później zmarszczył brwi i zerknął na
Malwinę.
-
Nie chcę…
Godzinę
później dołączył do nas Kajetan. Gdy witał się z nami, spojrzał oschle w stronę
Aarona, który odwzajemnił ten wzrok. Niezbyt wiedziałem do czego między nimi
doszło, że jak widac niezbyt za sobą przepadają. No ale nie moja sprawa,
prawda?
Spojrzałem
w stronę baru i zobaczyłem wysokiego, czarnowłosego mężczyznę. Uśmiechnął się
do mnie, a ja odpowiedziałem mu tym samym. Skinął do mnie głową, abym do niego
przyszedł. Chwilę się wahałem, ale jak się bawic, to na całego. Tym bardziej,
że temu mężczyźnie zawdzięczałem między innymi to, że mogłem przebywac w tym
klubie pomimo mojego wieku. Tak, ten czarnowłosy, to nikt inny jak właściciel
klubu.
Wstałem,
a moi znajomi przestali rozmawiac i spojrzeli na mnie pytająco.
-
Idę do znajomego – oznajmiłem i zaczerpnąłem ostatni łyk drinka.
-
Do kogo? – spytała Anika, unosząc wysoko brwi. Mimowolnie spojrzałem w stronę
mężczyzny, który przyglądał mi się z zawadiackim uśmieszkiem. Dziewczyna
podążyła za moim wzrokiem i westchnęła przeciągle.
-
Miałeś się z nim nie spotykac, do jasnej cholery! – warknęła. – Obiecałeś, że
nie będziesz się z nim pieprzył!
Spojrzałem
na nią obojętnie i wzruszyłem ramionami.
-
Nic nie obiecywałem. Powiedziałem tylko, że już z nim skończyłem…
-
No właśnie! – warknęła, uderzając szklanką o blat stolika.
-
Maurycy, czy ty nie umiesz usiedzieć spokojnie na dupie? – spytał Kryspin.
No
pięknie! On też przeciwko mnie? Kto jeszcze?
Aaron
wpatrywał się w nas ze zdezorientowaną miną. No tak, nie wiedział o co chodzi.
Skrócę mniej więcej powód, dlaczego Anika nie chce, abym to spotykał się z
właścicielem klubu.
A
więc poznałem go ponad rok temu, gdy przechodziłem koło klubu. Akurat była
sobota, więc było mnóstwo ludzi i pośród tłumu stał on. Uśmiechnął się do mnie,
ale go olałem i ruszyłem dalej. Po co miałem się zatrzymywac? I tak nikt nie
wpuściłby mnie do środka. Tak więc ruszyłem dalej, ale w pewnym momencie ktoś
złapał mnie za ramię. Odwróciłem się. To był ten gościu. Zaczął ze mną
rozmawiac, tak po prostu. O głupotach. W końcu zapytał, czy nie chciałbym wejść
do klubu. Spojrzałem na niego niepewnie. Przecież ja nie mogłem tam wejść, bo
ani ja, ani Anika, czy ktokolwiek inny nie miał aż takich znajomości, aby mogli
nas wpuścic. Oznajmiłem mu szybko, że chyba to będzie nierealne, ponieważ
jestem niepełnoletni, ale on tylko pokręcił głową. Złapał mnie za rękę i
pociągnął za sobą. Zamurowało mnie. Spytałem go, co zamierza, a on odparł, że
to jego klub. I tak oto wszedłem pierwszy raz do tego oto miejsca. Cały wieczór
spędziłem razem z Kubą – bo tak mu na imię. Później oznajmiłem mu, że
powinienem już iśc. Było już późno. Bardzo późno. Kuba zaoferował, że mnie
odwiezie. Zgodziłem się. Będąc w samochodzie przed domem, wręczył mi karteczkę
z jego adresem i telefonem. Gdy wysiadałem złapał mnie za rękę i przyciągnął do
siebie. Całowaliśmy się. Tylko całowaliśmy. Następnego dnia nie zadzwoniłem. I
kolejnego, i jeszcze kolejnego. I tak minął miesiąc. W końcu chłopak sam do
mnie przyjechał. Poszedłem z nim znowu do klubu. I wydarzyło się. Robótki
ręczne i te sprawy. Później jakoś się wszystko ruszyło. Nie spotykaliśmy się
jako para. Oczywiście, że nie. Nasza znajomośc opierała się tylko na seksie. A
ja oczywiście mogłem wprowadzic kogokolwiek chcę do klubu. Uwierzcie mi, że jest on tak
pilnie strzeżony, że byle kto do niego nie wejdzie. Minął pewien czas i wtedy
Kuba zaczął robic się agresywny. Agresywny, gdy ze sobą sypialiśmy. Na początku
to było w pewien sposób fajne, ale później nawet podczas rozmów wydawał się
dziwny. Do tego doszły narkotyki. Nie jakieś ciężkie, ale mimo wszystko narkotyk to narkotyk. Wziąłem
kilka razy. No może kilkanaście. Sam nie wiem. Za namową Aniki i Kryspina, postanowiłem
to przerwac. Gdy oznajmiłem Kubie, że chcę zakończyc naszą znajomośc,
zdenerwował się lekko, ale nic nie zrobił. Nadal mogłem tutaj przychodzic. Z
początku myślałem, że jak mnie zauważy, to każe mnie wygonic, ale nic takiego
się nie zdarzyło, więc nadal przychodziłem i przychodzę do dzisiaj.
- Maurycy, proszę – wyszeptała błagalnie. – Wiesz jaki on jest.
- Przecież nie powiedziałem, że idę się z nim pieprzyc!
- Nie oszukujmy się, przyjacielu – rzucił Kryspin. – Każdy z tego
stolika wie jaki jesteś i każdy może śmiało stwierdzic, co będziecie robic. A
nie będzie to zwykła rozmowa.
-Dajcie mu spokój – powiedziała Malwina. Wszyscy na nią spojrzeliśmy, a
ta uśmiechnęła się do mnie.
Chociaż jedna, która nie wpieprza się do
życia innych. Co ich to obchodzi z kim będę rozmawiał lub się pieprzył? Moje
życie. Rozumiem, że się martwią, ale bez przesady. Niech przejmują się swoim
losem, a nie moim. Nie jestem przecież małym dzieckiem, aby tak się o mnie
martwic.
-
Idę i koniec.
Zacząłem
wychodzic, gdy w tym samym momencie złapały mnie dwie ręce. Jedna należała do
Aarona, a druga do Kajetana. Spojrzałem to na jednego, to na drugiego.
-
A wy co? – warknąłem. – Też chcecie mnie zatrzymac? Jeju!
Odtrąciłem
ich ręce i poszedłem szybkim krokiem do Kuby.
-
Znajomi nie chcieli cię puścic? – spytał rozbawiony, gdy stanąłem obok niego.
Zagryzłem
wargę i spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami.
-
Ta – mruknąłem. – Coś ode mnie chcesz?
Czarnowłosy
nachylił się nade mną i musnął mnie lekko w szyję.
-
Stęskniłem się – szepnął, a mnie przeszedł dreszcz.
- R…rozumiem. I co w związku z tym? – spytałem z udawanym spokojem i
obojętnością, chociaż w środku mnie wrzało od różnorodnych uczuc.
- Sam wiesz co – powiedział i złapał mnie w pasie.
Nie
odtrąciłem go. Spojrzałem w kierunku naszego stolika i uśmiechnąłem się, gdy
spostrzegłem, że cała
czwórka patrzy na mnie i Kubę ze złością. Tylko Malwina
wydawała się być rozbawiona całą tą sytuacją. Objąłem go jedną ręką za szyję
nadal patrząc w stronę znajomych. Szczerze mówiąc, to nie chciałem pójść do
Kuby w takim celu. Chciałem tylko porozmawiac. Dowiedziec się co u niego i
czego ode mnie chce. Nic więcej, ale tamci mnie zdenerwowali. I w tym momencie
moim priorytetem było ich wkurzyc, a żeby to zrobic niestety musiałem posunąc się
do pewnych kroków…