Opis

OPOWIADANIE ZAWIESZONE NA CZAS NIEOKREŚLONY!

Opowiadanie o tematyce homoseksualnej męsko- męskiej, zawierające sceny seksu i przemocy.




sobota, 9 listopada 2013

Rozdział 8.

Na początku chciałabym przeprosić  za ponad miesięczną nieobecność,  jednak wena do tego opowiadania kompletnie mnie opuściła i nadal nie wróciła, dlatego też ten rozdział jest jaki jest...T.T Niestety nie mam pojęcia, kiedy będzie rozdział 9. Postaram się wstawić go jak najszybciej... 
No i bardzo proszę o zostawienie jakiegoś komentarza. Nie musi być super pozytywny, mega długi, albo coś... Jeśli macie jakieś uwagi, rady, cokolwiek, to śmiało napiszcie. Słowa krytyki są zawsze mile widziane. : ) 


    Rozdział 8

~~*~~


- Co on, do cholery, robi?! – wrzasnęła Anika, niemalże zbijając szklankę.
Kilka osób w pobliżu spojrzało na nią jak na szaloną, ale dziewczyna miała to gdzieś. Wpatrywała się w Maurycego i mężczyznę obok niego stojącego, ze złości.
    Aaron złapał trzęsąca się dłoń dziewczyny i ścisnął ją lekko.
   - Spokojnie. To jego życie – powiedział blondyn, zaciskając ze złości zęby. Zaśmiał się w myślach. Jak on miał ją uspokoić, jeśli sam kipiał w środku ze złości, dziękując sobie w myślach, iż od małego uczony był powstrzymywać jakiekolwiek emocje, które mogłyby źle wpłynąć na otoczenie. Miał wielką ochotę wstać i podejść do Maurycego i tego nieprzyjemnego typka, który z nim stał. Zabrać czarnowłosego, a tamtego walnąć prosto w ten jego ryj uśmiechający się pożądliwie w stronę chłopaka. Na kilometr można było wyczuć jak bardzo ma ochotę na Maurycego, co jeszcze bardziej potęgowało gniew Aarona. Jednak nie mógł nic zrobić  Gdyby doszło do bójki z jego udziałem, miałby duże kłopoty. Nawet nie chciał myśleć  co mógłby zrobić mu ojciec, z którym i tam ma już złe kontakty, gdyby dowiedział się, że wpakował się w jakieś kłopoty.
    Anika ścisnęła mocniej dłoń Aarona, nadal wpatrują się w Maurycego. Była na niego tak cholernie zła, że chętnie podeszłaby do niego i zaczęła mówić  jakim to jest kretynem i pieprzonym egoistą. I jeszcze ten wzrok, który chłopak im posyłał co chwilę, jakby upewniając się czy na niego patrzą.
    Gdy ujrzała jak Kuba szepcze coś do ucha Maurycego, a ten odpowiada mu z uśmiechem, po czym wychodzą i kierują się w stronę wyjścia z sali, zerwała się gwałtownie z miejsca, aż wszyscy w pobliżu się na nią spojrzeli. Sięgnęła po niedokończonego drinka i wypiła go naraz.
    - Kim jest ten gościu? – spytał niedoinformowany Aaron, marszcząc brwi ze złości. Kryspin spojrzał na niego jak na jakiegoś kosmitę. – No co? – rzucił, widząc minę chłopaka. – To źle, że nie wiem kim on jest?
    - To właściciel tego klubu – oznajmiła Malwina popijając przez słomkę drinka i patrząc z lekkim uśmiechem na znikającą parę.
    Aaron spojrzał na nich z wysoko uniesionymi brwiami i wtedy przypomniał sobie słowa Maurycego, mówiące o tym, że ma kontakty, dzięki którym mógł tutaj wchodzić pomimo jego młodego wieku. Przeklął się w myślach za to, że wcześniej nie skojarzył faktów i nie pomyślał, iż chłopak spał z właścicielem. Pomimo krótkiego czasu znajomości, wiedział, iż po tym dupku można się wszystkiego spodziewać
    - Czyli on i Maurycy… - chciał spytać, aby upewnić się w prawdziwość swoich myśli.
    - Tak – odpowiedziała Anika na niezadane pytanie. Doskonale wiedziała, co ma na myśli Aaron. – Maurycy spotykał się z tym psycholem długi czas. Nie byli ze sobą, ale to były bardzo zbliżone do bycia razem kontakty.
    - Z nikim innym nie był tak blisko – dodał Kryspin, podpierając głowę na rękach.
    - Więc czemu nie są razem? – spytała zaciekawiona Malwina, odrywając się od słomki. – Pasują do siebie.
    - Bo Kuba jest nikim innym jak zwykłym psycholem. Debilem, kretynem, pierdolonym psycholem! – wrzasnęła Anika i pobiegła w tłum ludzi. Kryspin wstał, krótko się pożegnał i ruszył za nią. Nie mógł zostawić dziewczyny samej. Wiedział, że Maurycy jest dla niej niczym brat i mocno przeżywa sytuacje, gdy chłopak popisuje się taką bezmyślnością i egoizmem.
     Malwina westchnęła lekko.
    - Nie mam pojęcia, czemu Anika ma taki ból dupy – mruknęła, patrząc znudzonym wzrokiem przed siebie.
    - Znasz tego Kubę? – spytał blondyn. Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim uśmiechem.
    - Znam. Każdy go zna. To dobry chłopak pomimo tego, co o nim niektórzy mówią.
    Kajetan prychnął słysząc słowa tej dziewuchy, której od samego początku nie mógł polubić  Nie wiedział czemu, ale miał dziwne przeczucie, że jest zupełnie inna niż się wydaje. Nie potrafił jej zaufać i współczuł Kryspinowi, że zadurzył się w takiej dziewusze. Mimo wszystko lubił chłopaka i nie chciał dla niego źle.
     - No cóż… ja lecę. Jeśli przyjdzie Kryspin, przekażcie mu, aby do mnie zadzwonił – rzuciła dziewczyna, po czym skierowała się w stronę znajomych, którzy od dłuższego czasu uśmiechali się do niej.
    Aaron zerknął niepewnie na Kajetana, który siedział z wkurzonym wyrazem twarzy. Blondyna zastanawiało, czemu do tej pory nie odezwał się. Przecież zależało mu na Maurycym, więc czemu go nie powstrzymał? Może jego by posłuchał i został…     
     - Co on takiego zrobił Maurycemu? – spytał, przerywając nieprzyjemną ciszę.
     - Spytaj się go – uśmiechnął się sztucznie. – Może ci powie, chociaż wątpię w to.
     - Nie przeszkadza ci, że Maurycy poszedł z nim? - Kajetan spojrzał morderczym wzrokiem na Aarona. Chłopak od samego początku cholernie go irytował. Miał do niego pretensje, że nic nie zrobił, a sam nie jest lepszy. Oczywiście, że Kajetanowi przeszkadzała ta sytuacja. Nie chciał, by czarnowłosy polazł gdzieś z tym psycholem Kubą i krew go zalewała, gdy pomyślał, że pewnie teraz pieprzą się gdzieś w ciemnym kącie, albo u tego idioty w gabinecie. - Więc czemu za nim nie pójdziesz?
     - A ty czemu nie pójdziesz?! – warknął Kajetan, nachylając się nad chłopakiem– Powiedziałem ci już wcześniej, że Maurycy robi co chce i z kim chce. Nic mi do tego. Mało go obchodzi moje zdanie. Poszedłbym za nim i co ? Myślisz, że by mnie posłuchał? Nie posłuchał Aniki. Aniki, rozumiesz?! Jedynej osoby, którą zawsze słuchał – niemalże wypluł te słowa, patrząc cały czas w czarne oczy chłopaka.
     - W końcu ci na nim zależy i myślałem, że…
     - A tobie nie zależy? – prychnął. Śmieszyła do naiwność Aarona. – Co takiego ukrywasz, że boisz się o własną dupę? – spytał, podnosząc jedną brew do góry i zdusił w sobie śmiech, gdy zobaczył twarz chłopaka, która nagle pobladła, a wzrok skierował się gdzieś w dół.
     Aarona zamurowało. Czyżby tak bardzo było widać  że ma jakieś tajemnice? A może po prostu Kajetan jest bardzo spostrzegawczy? Nie odpowiedział za pytanie zadane przez chłopaka. Nie potrafił, nie chciał. Posiedział jeszcze jakiś czas, po czym wstał, rzucił ciche ''cześć'' i ruszył do wyjścia. Miał dosyć tej nocy, tego klubu, tych wszystkich ludzi, a najbardziej Maurycego.
    

~~*~~

     Maurycy wraz z Kubą wparowali do gabinetu mężczyzny, trwając w mocnym uścisku. Nawzajem obdarowywali się namiętnymi, dzikimi pocałunku.
     Kuba złapał mocno młodszego chłopaka w tali i podniósł go, by ten mógł objąć go nogami. Przybliżył twarz do szyi chłopaka, napawając się tych zapachem, za którym od tak dawna tęsknił. Tak, Maurycy był jego ulubioną dziwką, a gdy jego wspaniała zdobycz oznajmiła mu kiedyś, że chce zerwać z nim wszystkie kontakty, miał ochotę założył mu obroże na szyję i przypiąć go do kaloryfera w jego gabinecie. Wtedy miałby go zawsze. W każdej chwili mógłby podejść do niego i wziąć go jak tylko chce. A teraz pragnął zanurzyć się w tej jego cudownej, ciasnej dupie, za którą tak tęsknił.
     - Nie możemy – wyszeptał Maurycy.
    Mężczyzna zaśmiał się lekko na te słowa, które w ustach chłopaka brzmiały po prostu śmiesznie. Posadził go na biurku, po czym przybliżył swoją twarz do twarzy czarnowłosego i złożył na jego ustach mocny pocałunek.
     - Czemu? – spytał odrywając się na chwilę od chłopaka. – Czyż nie masz ochoty na to, abym cię przerżnął? Nie tęsknisz za moim kutasem w swojej ciasnej dupie?
     Maurycy nie odpowiedział. Jęknął lekko, gdy Kuba chuchnął na jego ucho, po czym zaczął je lekko przygryzać  Mężczyzna doskonale wiedział, gdzie i jak ma dotknąć chłopaka, aby ten wił się i jęczał z rozkoszy. Ale w pewnym momencie  czerwona lampka w jego głowie zaświeciła i się oprzytomniał. Odepchnął mężczyznę od siebie i wstał z niewygodnego biurka
     - Powiedziałem, że nie możemy.
     - To na cholerę tutaj przylazłeś? – wrzasnął Kuba, łapiąc czarnowłosego za nadgarstki i zaciskając je mocno.
     - To ty ubzdurałeś sobie, że chcę się z tobą pieprzyc – odparł znudzonym tonem Maurycy.
     Kuba nie wytrzymał. Popchnął chłopaka na ścianę, po czym przybliżył swoje ciało do chłopaka. Otarł się o niego mocno, a czarnowłosy stłumił w sobie jęk.
     - Przestań – sapnął, czując gorące usta, liżące jego szyję. – Przestań! – krzyknął słabo.
     - Widzę, że ci się podoba, Mauryś. Mnie nie oszukasz. – Złapał chłopaka za krok i zaczął uciskać mocno jego członka. Maurycy wiedział, że jeżeli teraz tego nie przerwie, to później już nie da rady. Kuba był już mocno podniecony. Czuł jego twardą męskość na swoim podbrzuszu i bał się. Bał się tego, co może się zaraz zdarzyć, jeśli nie powstrzyma mężczyzny. Wiedział jaki on potrafił być.
     - Przestań do cholery! – wrzasnął, odpychając go z całej siły. – Musiałem tutaj przyjść, aby wkurzyć znajomych! Nie chcę się z tobą pieprzyc, rozumiesz?!
     Kuba spojrzał na niego wkurzony, jednak słysząc słowa chłopaka, roześmiał się głośno.
     - A więc to tak – mruknął, kiwając głową. – Jak zwykle wykorzystujesz innych do swoich egoistycznych celów. Cwany jesteś, Mauryś.
     Czarnowłosy skierował się do drzwi. Nie miał ochoty słuchać głupiej paplaniny, która mało go interesowała. Wiedział, że postąpił źle wobec znajomych, a najbardziej wobec Aniki.
     W połowie drogi Kuba złapał go za rękę. Maurycy zerknął na niego pytająco.
     - Musisz spłacić swój dług – powiedział, jednak widząc spojrzenie chłopaka, zaczął mówić dalej. – W końcu pomogłem ci wkurzyć tych twoich znajomych, więc chyba należy mi się coś – bardziej stwierdził, niż zapytał.
      Maurycy westchnął przeciągle, przewracając oczami.
      - Czego chcesz? - spytał, zaciskając pięści.
      - Ciebie - odparł mężczyzna, gryząc chłopaka w szyję.
      - Zabawny jesteś – zaśmiał się lekko Maurycy, jednak wcale nie było mu do śmiechu. Kuba pchnął go na ziemie, tak aby uklęknął przed nim.
      - Spłać swój dług, dobrze ci radzę – rzucił, patrząc na te cudowne oczy chłopaka, które zerkały na niego z dołu, przy czym wyglądał niesamowicie seksownie. – Chyba nie chcesz mieć kłopotów, albo żeby twoi przyjaciel je mięli – zaśmiał się, patrząc na chłopaka, który zesztywniał momentalnie słysząc słowa mężczyzny.



     Po wyjściu z gabinetu Kuby, Maurycy czuł się jak śmieć  Skulił się pod zimną ścianą i oparł się czołem o nią. Tak bardzo chciało mu się rzygać  Gdy pomyślał o kutasie mężczyzny, który jeszcze przed chwilą był w jego ustach, zasłonił dłonią usta, powstrzymując chęć wydalenia z siebie tego całego alkoholu, który dzisiaj wypił.
     W głębi serca cieszył się, że do niczego więcej między nimi nie doszło. To wszystko mogło skończyć się o wiele gorzej.
     - Maurycy, jesteś cholernym debilem – szepnął sam do siebie, powstrzymując nerwowy śmiech. – Jesteś zwykłą dziwką, która musi odpokutować za złe czyny.
      Po kilku minutach, które dał sobie, aby trochę się uspokoić  wstał i szybko skierował się na dwór. Miał dość tej przytłaczającej ciasnoty i duchoty. Jedyne o czym marzył, to łóżko i zapadnięcie w błogi sen. Ale do domu niestety musiał jeszcze dojść.
     Wyszedłszy przed budynek klubu, zauważył siedzącego samotnie na chodniku Aarona. Przybrał sztuczny uśmiech na twarzy, tak aby chłopak nie mógł spostrzec, że jeszcze chwilę temu ledwo co powstrzymywał łzy cisnące mu się do oczu.
     - BUUU! – krzyknął blondynowi do ucha, a chłopak wystraszywszy się, niemal podskoczył.
     - Jesteś nienormalny – stwierdził Aaron, łapiąc się za klatkę piersiową – Chciałeś mnie wykończyć? Aż tak mnie nie lubisz?
     Maurycy zaśmiał się na te słowa, po czym usiadł obok chłopaka.
     - Daj spokój! – klepnął go mocno w plecy. – To nie tak, że cię nie lubię...
     - A jak? – spytał zaskoczony blondyn. Zerknął na Maurycego, który miał napuchnięte usta i smutne oczy, jednak nadal się uśmiechał.
     - Nie wiem –odparł cicho. – Chyba cię jednak nie lubię – stwierdził, po czym poderwał się do góry.
     - A jak tam ten twój znajomy?
     Maurycy zmarszczył brwi słysząc pytanie zadane przez Aarona. Miał nadzieję, że chłopak nie poruszy tego tematu.
     - Normalnie – wzruszył ramionami, odwracając wzrok.
     - Coś krótko ci to wszystko zajęło- stwierdził blondyn, uśmiechając się lekko. Bawiło go zdezorientowanie na twarzy Maurycego.
     Czarnowłosy nie odpowiedział na słowa chłopaka. Wstydził się tego wszystkiego. Bał się, co pomyśli sobie o nim chłopak. Był idiotą. Gdy on komuś sprawiał ból, bawiło go to, a gdy ktoś jemu, tak jak Kuba, to najchętniej schowałby się pod kołdrą i nie wychodził.
     Cisze pomiędzy chłopakami przerwał deszcz, który nagle zaczął padać.
     - Idziemy do domu? –rzucił Aaron, wstając i oprawiając ubrania. Podał rękę Maurycemu, aby ten mógł wstać  Czarnowłosy sięgnął do torby, aby wyjąc telefon. Nie miał kluczy do domu, a więc musiał skontaktować się z Aniką lub Kryspinem. Jak na złość żadne z nich nie odbierało. Przeklął pod nosem.
     - Co się stało?- spytał blondyn, słysząc jak chłopak mamrocze przekleństwa.
     - Nie mam kluczy, tamci nie odbierają i jeszcze ten pieprzony deszcz! – krzyknął, drapiąc się nerwowo po przemokniętych włosach. Nic mu się dzisiaj nie udawało. Pieprzony los, który ciągle z niego kpi. Jakby był jakąś nic nieważną zabawką!
     Aaron zastanawiał się chwilę, po czym stwierdził, że mógłby przenocować chłopaka u siebie. W końcu jego rodziców dzisiaj nie było, więc nie mieliby pretensji, iż sprowadza kogoś do domu. Tylko bał się jak Maurycy zareaguje na jego dom…
     - Możesz iść do mnie – wypalił, pocierając skronie dwoma palcami. Czarnowłosy spojrzał na niego wysoko unosząc brwi.
     - Jesteś tego pewien?
     - Mhm, tak.
     - Dobrze – rzucił Maurycy oschle. – Jeśli chcesz, abym u ciebie spał, to spoko – dodał, odwróciwszy się do blondyna. Aaron nie mógł zauważyć lekki, szczery uśmiech na twarzy czarnowłosego. 



     Cali przemoczeni stanęli przed domem Aarona. Maurycy otworzył szeroko oczy patrząc na budynek, który swoim wyglądem przypominał dworek z seriali o bogaczach. Miał coś powiedzieć  jednak nawet nie spostrzegł jak chłopak wepchnął go do środka. I tam przeżył znowu mini zawał. Zawsze sądził, że dom Aniki jest fajny i w ogóle, ale patrząc na ten budynek, szybko zmienił pogląd na ten temat.
     - O cholera- wyszeptał, patrząc na rzeźby stojące z boku ogromnego korytarza. – Czuję się jak w pieprzonym muzeum. Twoi rodzice są rodziną królewską albo coś?
     Blondyn zaśmiał się, słysząc reakcje chłopaka. Przypomniała mu się własna, gdy pierwszy raz wszedł do budynku. Zupełnie nie wiedział jak zdoła mieszkać w takim miejscu, jednak nie miał żadnego wyboru. Sytuacja go do tego zmusiła, gdyby miał jakikolwiek wybór zostałby w poprzednim domu, w innym mieście…
     - Nie – odpowiedział blondyn, wchodząc na szerokie marmurowe schody, prowadzące na górę.
     - W takim razie, obrabowaliście bank? – spytał, lecz nie uzyskał odpowiedzi. Zaciekawiła go rodzina Aarona. Nie żeby myślał, że chłopak jest biedny, bo na takiego nie wyglądał, ale nie sądziłby, iż jest tak bardzo bogaty, że aż boli. A zresztą, nauczył się nie oceniać ludzi po pozorach.
     Przemierzając ogromny korytarz, którego ściany pokryte były kiczowatą, ale drogą tapetą, dotarli do pokoju Aarona, znajdującego się na końcu korytarza. I Maurycy znowu doznał szoku. Myślał, że i tutaj ujrzy mini muzeum, jednak pokój chłopaka był zwykły, wręcz urządzony minimalistycznie. Ściany była pomalowany na spokojny, beżowy kolor, a podłoga, o dziwo, drewniana, a nie marmurowa. Meble zwykłe, proste o ciemnobrązowym kolorze, a łóżko… Maurycy aż wciągnął głośno powietrze, gdy ujrzał piękne łoże z ogromną ilością poduszek i baldachimem. Podszedł do niego i już miał się na nie rzucić, ale powstrzymał go Aaron.
    - Najpierw kąpiel - oznajmił, tłumiąc w sobie śmiech..
    - Gdzie łazienka? – spytał, a blondyn wskazał na brązowe drzwi. – Masz kibel w pokoju? Ale super! – krzyknął entuzjastycznie i pobiegł do łazienki.
    - Weź sobie z szafki ręcznik – rzucił blondyn, sięgając do szafy po ubrania, dla chłopaka. Wyjął bokserki, jakąś koszulkę i spodenki, po czym poszedł do łazienki i położył je na wiklinowym krześle. Maurycy zdążył już wparować pod prysznic. – Zostawiam ci tutaj ubrania – powiedział blondyn, patrząc na rozmazaną przez szybę sylwetkę chłopaka.
    - Okej, dzięki.
    Aaron postanowił pójść do łazienki na korytarzu. Po kilkunastu minutach, owinięty w samym ręczniku, wszedł do pokoju i spostrzegł, że Maurycy jeszcze nie wyszedł. Położył się na łóżku, przewracając się na brzuch i czekał. Czekał na chłopaka, którego, gdy tylko wyjdzie z łazienki, zaprowadzi do pokoju gościnnego i będzie mógł wreszcie położyć się spać. Potrzebował snu.
    Maurycy wyszedł z łazienki, ubrany w same bokserki i uśmiechnął się na widok jaki zastał. Ciało blondyna już wcześniej go podniecało, a teraz gdy mógł ujrzeć go niemalże gołego, przykrytego jedynie przez ręcznik, który najchętniej by z niego zdarł, jego wyobraźnia zaczęła pracować na najwyższych obrotach. Zaczął wyobrażać sobie jakby to było znaleźć się w tych umięśnionych ramionach. Przyjemne ciepło zaczęło kumulować się w podbrzuszu.
    Podszedł do niego cicho po czym usiadł okrakiem na tyłku chłopaka, uśmiechając się szeroko. Aaron poruszył się lekko, czując na sobie ciężar, a Maurycy pochylił się bardziej na jego plecy, ręce rozstawiając po obu stronach jego głowy.
    - Co ty na to, aby się zabawić? – wyszeptał czarnowłosy, ponętnym głosem, chuchając delikatnie na kark chłopaka, a Aaron pierwszy raz zwątpił w to, czy zdoła się powstrzymać