Opis

OPOWIADANIE ZAWIESZONE NA CZAS NIEOKREŚLONY!

Opowiadanie o tematyce homoseksualnej męsko- męskiej, zawierające sceny seksu i przemocy.




wtorek, 23 lipca 2013

Rozdział 2.

Rozdział 2.

~~*~~
(Maurycy)

1 września. 
Godzina 8:05 


     Jakieś niewyraźne głosy zaczęły docierać do mojej głowy. Przekręciłem się na drugi bok i zakryłem poduszką, aby ochronić się od coraz głośniejszego hałasu. Poczułem ciężar na plecach.
     - Maurycy! Maurycy! Do cholery! Ile można cię budzić?! - piskliwy głos nie dawał mi spokoju. W końcu niechętnie otworzyłem oczy.
     - Czuję...na sobie..głaz - wymamrotałem zaspanym głosem.
     - Ja ci dam głaz, kretynie! - dziewczyna zdjęła poduszkę z mojej głowy i zaczęła nią uderzać.      - Wstawaj! Spóźnimy się przez ciebie na rozpoczęcie!
     - Nie mogę...wstać - wysapałem. - Siedzisz na moich plecach. - W końcu zeszła ze mnie, a ja  mogłem zaczerpnąć powietrza. - Wreszcie ulga. 
     - Wstawaj już - rzuciła we mnie ubraniami i wyszła z pokoju mocno trzaskając drzwiami. 
     Niechętnie podążyłem za wskazówką Aniki. Przeciągnąłem się jeszcze na łóżku i wstałem. Rozejrzałem się po pokoju. Czerwone ściany pokryte były gdzieniegdzie moimi rysunkami. Na podłodze walały się ciuchy, kartki i inne dziwne rzeczy.
     - Czemu tutaj jest taki bajzel? - spytałem sam siebie. Nie przypominam sobie jakiejkolwiek imprezy w moim pokoju...chyba. Przeczesałem palcami potargane od spania włosy. Są już za długie. Muszę je obciąć.
     Westchnąłem na samą myśl o tym, że będę musiał po powrocie posprzątać. Sięgnąłem po rzucone przez dziewczynę ubrania i uśmiechnąłem się. Doskonale znała mój gust. Doczłapałem się szybko przez pobojowisko do łazienki i wziąłem szybki prysznic. 


     Kilkadziesiąt minut później wyszedłem z domu. Rozejrzałem się, lecz nigdzie nie widziałem moich współlokatorów. Zostawili mnie. Nie mogłem w to uwierzyć. Zawsze, ale to zawsze czekali na mnie, a dzisiaj mnie zostawili. Muszę przyznać, że byłem w lekkim szoku... 
     - Pożałują później - powiedziałem sam do siebie. Czasem trzeba rozmawiać z kimś inteligentnym, prawda? Na przykład z sobą. 
     Dzisiaj zaczynam 3 klasę liceum. Tylko kilka miesięcy. Szybko zleci, a później... No właśnie, co później? Stanąłem mimowolnie. Nigdy nie myślałem o tym, co chcę robić w przyszłości. To znaczy miałem jakieś pomysły, ale zawsze wydawały się głupie... 
     Zerknąłem na zegarek. Było już bardzo późno. Zaraz spóźnię się na tramwaj. Przyspieszyłem. Spojrzałem na stację i zacząłem jak najszybciej biec. Jeszcze tylko kilka metrów... Jeszcze tylko... Drzwi zaczęły się zamykać. Już prawie... i wtedy zobaczyłem czyjąś rękę uniemożliwiającą zamknięcie się drzwi. Wskoczyłem i wpadłem na nieznajomą osobę. Wylądowałem prosto w męskich, szerokich ramionach. Przez cienki materiał koszuli poczułem mięśnie, a do mojego nosa dobiegł przyjemny zapach, którym mocno się zaciągnąłem. Po chwili odskoczyłem szybko od niego, ponieważ ta sytuacja była...dziwna.  
     - Przepraszam...i dzięki - powiedziałem poprawiając czarną marynarkę. 
     - Nic nie szkodzi - odpowiedział chłopak głosem z lekką chrypką.
     Stanąłem na przeciwko niego nadal nie spoglądając mu w twarz. Stop. Co to ma być?! Zachowuję się jak jakiś frajer. Podniosłem głowę i spojrzałem na chłopaka. Blond włosy lekko sięgały szyi, a jego niemalże czarne oczy patrzyły wprost na mnie. Na jego twarzy zagościł uśmiech. 
     Nie możesz odwrócić wzrok. Nie możesz. Patrzyłem na niego, a on na mnie. Bez jakichkolwiek słów. Jechaliśmy dalej i dalej patrzyliśmy sobie w oczy. Żaden nie chciał przerwać tego spojrzenia. Po pewnym czasie usłyszałem komunikat o stacji, na którą dojechaliśmy. Spojrzałem na szybę, tym samym pierwszy odwracając wzrok. Wreszcie. Gdy tramwaj stanął, jak najszybciej wysiadłem dalej czując wzrok na swoim ciele. 


     Chodnikiem szło wielu ludzi. Głównie byli to uczniowie. Słyszałem rozchichotane dziewczyny, które szeptały do siebie.
     - Patrz jaki przystojniak. Ciekawe do, której klasy chodzi? 
     - Musimy go poznać. 
     - To Maurycy z  trzeciej 'b'. Jesteście pierwszakami, więc jeszcze nie macie przyjemności go znać - wtrąciła się jakaś dziewczyna. Wyraźnie wywyższała się. Czyżbym z nią spał?  
     Westchnąłem. Kiedy chciałem zaspokoić się fizycznie takie dziewuszki albo chłopaczki byli dobrzy. Mogłem ich śmiało wykorzystać. Oni nie mieli żadnych sprzeciwów, a ja byłem zaspokojony. Co z tego, że później płakali i chodzili za mną. Przecież nie zgadzałem się na żaden związek, tylko na jednorazowy numerek, prawda? Zero wyrzutów sumienia. Nikogo do niczego nie zmuszałem. Z drugiej strony... Zatrzymałem się pogrążony w myślach. Przyłożyłem palec wskazujący do ust i przygryzłem koniuszek. Zawsze tak robiłem, gdy o czymś myślałem.
 ...Z drugiej strony nie zawsze zgadzałem się na seks. No nieważne. Potrząsnąłem głową i ruszyłem dalej w stronę głównych drzwi. 
     Przemierzałem korytarz wciąż czując na sobie wzrok ludzi. Słyszałem westchnięcia, szepty. Co jakiś czas uśmiechnąłem się lub puściłem oczko w stronę jakiejś grupki. Na co dziewczyny, a nawet chłopaki(!) prawie mdleli. Czułem się jak model stąpający po wybiegu. Byłem w centrum uwagi, wszystkie oczy skierowane tylko i wyłącznie na mnie. Piękne uczucie, gdy czujesz się taki... inny, oryginalny. Wszyscy cię pożądają...
     Wszedłem na halę, gdzie co roku odbywało się rozpoczęcie roku szkolnego. Zacząłem rozglądać się i zauważyłem Anikę, która akurat spojrzała na mnie. Uśmiechnęła się i zaczęła machać rękoma, abym do niej przyszedł. Po przedarciu się przez tę dżunglę ludzi stanąłem obok niej i schyliłem się, aby móc szepnąć jej do ucha. 
     - Gdzie. Wy. Cholera. Poszliście. Beze. Mnie. - przygryzłem wargi i spojrzałem na nią krzywo. 
     - Stwierdziliśmy z Kryspinem, że jeśli zostawimy cię będzie zabawnie - uśmiechnęła się udając niewiniątko. 
     - Ponieważ jesteś dziewczyną nie oberwiesz, ale Kryspin...- urwałem i zacząłem wzrokiem szukać rudej czupryny. Wtedy trafiłem na coś, co bardziej zwróciło moją uwagę. Czarne oczy znowu wpatrujące się we mnie. Zmarszczyłem czoło i głośno przełknąłem ślinę.
     - Mauryś, na co się tak patrzysz? - spytała Anika klepiąc mnie w ramię i próbując dojrzeć, co takiego przykuło mój wzrok. Spojrzałem na nią i uśmiechnąłem się. 
     - Na nic takiego - odpowiedziałem obojętnie.
     Dźwięk mikrofonu przerwał hałas wywołany rozmowami uczniów, którzy z wielkim przejęciem opowiadali sobie wzajemnie, gdzie to byli i co robili w wakacje. 
     -Witam wszystkich starych jak i nowych uczniów - dyrektor zrobił pauzę i spojrzał na rząd przerażonych pierwszoklasistów - w naszej szkole. - Jak co roku wygłaszał tę samą, nudną przemowę. W końcu po kilku minutach skończył. Ziewnąłem. - A teraz przemówi przedstawiciel Samorządu Uczniowskiego, Kajetan Lange. 
      Pewnym krokiem na scenę wszedł wysoki szatyn. Gdy stanął przed mikrofonem uśmiechnął się i zaczął mówić. 
     - W imieniu Samorządu Uczniowskiego pragnę powitać wszystkich starych uczniów po przerwie wakacyjnej. Jednakże najbardziej pragnę powitać nowo przybyłych. Czeka nas dziesięć miesięcy - urwał i spojrzał w stronę trzecioklasistów - niektórych nieco mniej, ciężkiej nauki. Nie przedłużając. W razie jakichkolwiek problemów albo pomysłów proszę zgłaszać się do pokoju uczniowskiego. Chętnie wysłuchamy, pomożemy. Życzę miłej i lekkiej nauki oraz dobrych wyników.
     Gdy skończył swoją przemowę i zaczął schodzić po schodkach prowadzących na scenę, po sali rozniosły się brawa i piski dziewczyn. Przewodniczący od początku był przez wszystkich szanowany i lubiany. Oprócz tego miał duże powodzenie. Przyznam, że niezłe ciacho z niego... 
     Dyrektor jeszcze raz zaczął mówić odnośnie tego, gdzie teraz mamy się skierować. Gdy skończył, wszyscy zaczęli wychodzić z hali. Istna dżungla. Chyba każdy może to sobie wyobrazić...
     Gdy oddaliłem się od grupy ludzi, aby nie zostać zmiażdżonym, poczułem czyjąś rękę na moim ramieniu.. Odwróciłem się i spojrzałem w niebieskie oczy.
     - Przewodniczący - rzekłem z ulgą. Myślałem, że to ten blondyn. - Nie strasz tak ludzi. 
     Kajetan przyciągnął mnie do siebie tak, że nasze twarze niemalże stykały się. 
     - Wpadniesz do pokoju uczniowskiego, po tym jak skończycie? - spytał lekko chuchając na moją twarz. Czuć było miętę. Jak zawsze zresztą.
     - Może - odpowiedziałem z uśmiechem i szybko odsunąłem się od niego. Ruszyłem w stronę mojej sali...

~~*~~


     Tyle wolnych miejsc w klasie, a te wkurzające czarne oczy musiały usiąść obok mnie! Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ciągle patrzyły na mnie jakby chciały mnie przeszyć na wylot. I do tego ten głupkowaty uśmieszek. 
     Westchnąłem. Za dużo wzdycham. Życie ze mnie ulatuje.  
     To nie miało być tak. Od zawsze siedziałem sam w ostatniej ławce pod oknem. Mogłem robić cokolwiek i nikt mi nie przeszkadzał. Nawet Anika ze mną nie siedziała bo wiedziałem, że skazany zostałbym na ciągłe wysłuchiwanie jej paplaniny. A teraz mój spokój został przerwany przez jakiegoś wkurzającego blondyna...
      Wychowawczyni ciągle pieprzyła jakiegoś głupoty pisząc coś na tablicy. Kompletnie nie mogłem się skupić. I to wszystko przez niego. Już dawno nikt tak na mnie nie działał. Zawsze cieszyłem się, że ludzie na mnie patrzą, ale on... jego spojrzenie... było nie do wytrzymania. 
     Czy ja wyglądam jak cholerna tablica?!
     Moja noga zaczęła dygotać. Co to ma być? Ścisnąłem pięści i przygryzłem wargę. Nie mogę tego wytrzymać. Czy nie ma na co się gapić?! 
     Wstałem jednocześnie robiąc hałas odsuwanym krzesłem. Wszyscy spojrzeli na mnie.
     - Coś się stało Maurycy? - spytała wychowawczyni uważnie mi się przyglądając. 
     - Przepraszam, ale muszę wyjść - powiedziałem i jak najprędzej skierowałem się w stronę drzwi. Zobaczyłem pytające spojrzenie Aniki. Pokręciłem głową dając jej do zrozumienia, że wyjaśnię jej wszystko później. 
     - Ale my już kończymy... - zamykając drzwi usłyszałem zdenerwowany głos nauczycielki.
Muszę się rozluźnić. Ten typek już i tak mnie zdenerwował swoją osobą. Prychnąłem i jak najszybciej skierowałem się do pokoju uczniowskiego... 

~~*~~

     Gdy otworzyłem drzwi od pokoju pierwszą osobę, którą zauważyłem, był siedzący w czarnym fotelu Kajetan. Miał przymknięte oczy. Czyżby spał? Podszedłem bezszelestnie i pogładziłem go po policzku. Zmarszczył brwi i otworzył oczy. Na mój widok, uśmiechnął się.  
     - Widzę remoncik był w wakacje - zacząłem chodzić i rozglądać się po pokoju. Kolor ścian został zmieniony na żółty. Czuć jeszcze było zapach farby. 
     - Tak - odpowiedział przewodniczący patrząc na mnie z pożądaniem, po czym wstał kierując się w moją stronę.
     Gdy zbliżył się do mnie złapał moją twarz w dłonie i zaczął namiętnie całować. Oddałem pocałunek. Całował bardzo dobrze. Jego duże usta zawsze były miękkie, a zapach mięty przyjemnie działał na moje zmysły. Złapałem go za marynarkę i oderwałem nasze usta od siebie.
     - Myślałem, że zaprosiłeś mnie na herbatkę - uśmiechnąłem się uwodzicielsko i oblizałem wargi.
     - Herbatka może być później - odpowiedział przewodniczący zdejmując moją marynarkę i rozpinając koszulę. Zaczął lekko gryźć i całować moją szyję. Wsunąłem rękę w jego spodnie i zacząłem masować jego męskość. Kajetan cicho jęknął i zaczął intensywniej obdarowywać mnie pocałunkami... 
     - Przepraszam, ja przyszedłem w sprawie...- głos urwał się. Spojrzałem w stronę drzwi, w których stał blondyn i patrzył na zaistniałą sytuację z szeroko otwartymi, czarnymi oczami...  

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
(Korektę zrobię później.) 

Zapraszam do komentowania, oceniania, krytykowania, whatever... 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz