Opis

OPOWIADANIE ZAWIESZONE NA CZAS NIEOKREŚLONY!

Opowiadanie o tematyce homoseksualnej męsko- męskiej, zawierające sceny seksu i przemocy.




piątek, 5 lipca 2013

Prolog

Prolog.

~~*~~
(Maurycy)

    Dwa lata wcześniej. 

    Wiatr muskał moje włosy pozwalając, by zakryły twarz. Twarz, na której w tej chwili gościł smutek. Tak bardzo chciałem płakać, ale czułem ucisk uniemożliwiający mi wydać chociażby cichy szloch. Oddychałem ciężko tak, jakby każde nabranie powietrza przynosiło mi ból. Nie chciałem wracać do domu. Czułem się tam jak w klatce. Byłem zagubiony.  
    Właśnie siedziałem w miejscu, do którego zawsze uciekałem. Kochałem te uczucie, gdy wiatr koił moje rany. Nie było tu zbędnego hałasu. Na szczęście nie przychodzili tu ludzie. Więc byłem tylko ja i natura. Cisza i spokój. 
    Dotknąłem policzka, na którym widniała rana. Powinno boleć, ale nie bolało. Nie czułem już bólu od pewnego czasu. Uodporniłem się już dawno temu. Ból fizyczny był niczym w porównaniu z bólem psychicznym, który czułem, którego nie mogłem się pozbyć choćbym chciał. Gdy byłem tutaj w lesie, w moim azylu przestawałem odczuwać ten ból, lecz gdy zmierzałem ku domowi on powracał i ranił moją duszę. Coraz bardziej i bardziej... powoli mnie niszcząc...
    Spojrzałem na stary, skórzany zegarek, który dostałem kiedyś od ojca na urodziny. Była to jedyna pamiątka, którą po nim miałem. Inne rzeczy zniszczyła matka. W moim domu temat ojca był tabu. Nie wolno było wspominać chociażby jednym słowem o nim. Przekonałem się o tym nieraz na własnej skórze... 
    Wszystko zaczęło się ponad dwa lata, gdy mój ociec umarł. Umarł przeze mnie... Od tamtego czasu matka nienawidzi mnie. Bardzo przeżyła jego śmierć. Zaczęła pić, ćpać i puszczać się z byle kim. W domu zaczęli pojawiać się różni mężczyźni, którzy wykorzystywali ją, a później opuszczali. Nie zwracała uwagę na to, że i ja stawałem się ich ofiarą. Martwiła się tylko o siebie, chociaż i co do tego mam wątpliwości. 
    A ja? Ja zawsze myślałem, że to moja wina. Uważałem, te wszystkie pobicia, gwałty jako moją pokutę. W końcu to przeze mnie nasza rodzina stała się koszmarem. 
    Powoli przestawałem odczuwać jakiekolwiek emocje. Zamykałem się na świat, na ludzi. Stawałem się jak pusta lalka bez jakichkolwiek emocji. Zatraciłem wiarę w siebie. Czasami przychodziły dni, że zastanawiałem się kim jestem i gdzie jestem. 
    A szkoła? W szkole przestałem utrzymywać kontakty w innymi, co na początku bardzo wszystkich zdziwiło,a później już nie zwracali na mnie uwagę. Po prostu przestałem dla nich istnieć. 
    Zawsze chodziłem w długich spodniach i swetrach, aby ukryć siniaki. Gdy byłem bity starałem się ukrywać twarz, ale nie zawsze to odnosiło skutki...
    Jak reagowali na moje siniaki lub zadrapania inni? Z początku pytali się, co mi jest, a później przestali. Stali się obojętni. Może to przez moje zachowanie inni zaczęli mnie tak traktować? Nie wiem. Bałem się z nimi rozmawiać. Bałem się, że ktoś dowie się o mojej sytuacji rodzinnej. Nie chciałem stać się tematem plotek. 
    Zacząłem postrzegać świat zupełnie inaczej. Ludzie byli dla mnie egoistycznymi, obojętnymi dupkami. Tylko ich dobro się liczyło. Zapragnąłem zemsty na nich...
    Uśmiechnąłem się sztucznie i wstałem. Było już późno, więc postanowiłem wrócić do domu mimo, iż wcale nie chciałem wracać. W sumie nawet, gdybym wrócił za tydzień nikt nie zwróciłby na to uwagę. 
    Obejrzałem się jeszcze raz za siebie. O tej porze było tutaj pięknie. Zachodzące słońce ostatnimi promieniami oświetlało puste już miejsce na lekkiej górce, którą otaczały różnorodne drzewa. 
    Wciągnąłem powietrze tak, jakby te z zewnątrz było brudne i uniemożliwiało mi oddychać, a ja chciałbym nabrać powietrze na zapas, by móc jeszcze żyć...

~~*~~

    Piętnaście minut później stałem przed domem. Złapałem kilka wdechów, wyłączyłem mój umysł i otworzyłem drzwi. Na korytarzu stał jakiś mężczyzna. Miał około 27 lat. Spojrzałem mu w oczy, tak jak i on mi. Zamarłem na chwilę. Jego wzrok był przerażający. Widziałem już tyle par oczu osób, które później mnie wykorzystywały, ale jego były najgorsze. Dawno nie czułem strachu, ale teraz moje ręce drgnęły w przerażeniu.
    Szybko zamknąłem drzwi i ruszyłem przed siebie. Chciałem jak najszybciej znaleźć się na schodach, a później w pokoju. Niestety przechodząc obok niego, złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Zacząłem żałować, że wróciłem do domu. 
    - Jestem Karol.- uśmiechnął się. Nie odpowiedziałem. Spojrzałem na niego z obrzydzeniem i odtrąciłem jego rękę.  
    - Nie wstydź się kochaniutki - przybliżył swoją twarz do mojego ucha i szeptał. - Zajmę się tobą dzisiaj, więc nie bój się. Ktoś tak piękny jak ty nie powinien się marnować. - Dotknął swoimi dłońmi moją twarz i zaczął wpatrywać się w moje oczy. Musiałem wytrzymać jego wzrok, musiałem być silny. Ofiara nie mogła się spłoszyć, bo to pokazałoby, że jest słaba. 
    W tym momencie pociągnął mnie i zaprowadził do kuchni. Opierałem się. Pierwszy raz od jakiegoś czasu zacząłem się bronić, ale nie dawałem rady. Byłem już pobity i wyczerpany po wczorajszym. Oprócz tego Karol był wyższy ode mnie. Zdecydowanie miał więcej siły.
    Wbiłem mu paznokcie w rękę, a on syknął i rzucił mnie na podłogę. Uderzyłem się w plecy. Ból przeszył całe ciało, ale nie dałem tego po sobie poznać. Zerknąłem na niego, a on patrzył na mnie z góry i powoli zaczął się przybliżać. Na jego twarzy gościł ten wulgarny uśmieszek. Złapał mnie za moje dłuższe czarne włosy. 
    - Chyba wiesz, co masz robić.-stwierdził aniżeli zapytał. 
    W mojej głowie pojawiła się blokada. Nie mogłem tego zrobić. Gdy zauważył moje wahanie uderzył mnie z pięści w twarz. Poczułem spływającą krew z warg. Zaśmiał się głośno i zaczął rozsuwać suwak od spodni.  
    Przyznam szczerze, że wtedy pomyślałem o tym, że nie chce tak żyć. Chciałem uciec gdzieś daleko. Wiedziałem, że dopóki tego nie zrobię nie uwolnię się od niego, ale nie chciałem tego robić. Miałem dość. Karol złapał mnie za głowę i przybliżył do swojej męskości. Nie miałem wyboru. Chwyciłem za jego już nabrzmiałego penisa. Zacząłem przesuwać po nim ręką. Usłyszałem ciche pomruki. 
    - Ustami - rozkazał. Wsadziłem go do buzi. Chciało mi się rzygać. Pomruki i jęki stawały się coraz głośniejsze. Po pewnym czasie jego penis był już nabrzmiały do granic możliwości. Wiedziałem, aż zaraz dojdzie. Czułem coraz większe obrzydzenie. Coraz bardziej brzydziłem się sobą. 
    - Z-zaraz doj... - wygiął się w moją stronę napinając mięśnie i poczułem gorącą ciecz w mojej jamie ustnej. Wyplułem wszystko na podłogę i wtedy zostałem nagrodzony kopniakami, gdzie tylko popadnie.
    - Miałeś to połknąć dziwko! - krzyknął ze złością zadając nowe ciosy. 
    Znów złapał mnie za włosy i pociągnął na górę, bym mógł wstać. Zaczął zdejmować moje spodnie, a później popchnął na stół. Jego ręka zaczęła jeździć po wewnętrznej stronie moich ud. Druga ręka zajęła się moim tyłkiem. Wsadzał i wyjmował dwa palce. Nie czułem przyjemności. Nie czułem nic. Tylko pustka. W końcu nie wytrzymałem...
    - Przestań! - krzyknąłem, a on zaśmiał się i złapał moje nadgarstki mocno je przytrzymując. 
Nie marnując czasu wszedł we mnie cały i zaczął mnie posuwać. Słyszałem jego głośne sapanie. Po moim policzku zaczęły spływać łzy. Tak dawno nie płakałem... 
    - Masz seksowny tyłek - wyszeptał mi do ucha. Nie obchodziły mnie jego puste słowa. W końcu doszedł we mnie. Wiedziałem, że na tym się nie skończy. Noc dopiero się zaczynała...
Później było już tylko gorzej, brutalniej...

~~*~~

    Ok. dwie godziny później...

    Leżałem na podłodze brudny i goły. Nie miałem siły się ruszyć. Po policzku spływały łzy, chociaż wyraz mojej twarzy nie ulegał zmianie. W mojej głowie zaczęły ukazywać się wspomnienia z okresu, gdy miałem jeszcze normalną rodzinę pełną miłości i szczęścia. Od dłuższego czasu nie myślałem o przeszłości, a teraz wspomnienia zaczęły napływać garściami. 
    - Kurwa mać - zakląłem pod nosem hamując łzy
    Pomieszczenie, w którym leżałem uległo dużej zmianie. Matka posprzedawała większość rzeczy aby mieć na alkohol. Teraz była tylko lodówka, stół, krzesło i mała kuchenka. Jedzenie walało się po podłodze. Nikt nie zwracał uwagę na brud. Pamiętam, że jeszcze na początku sprzątałem w domu, ale po którymś razie stwierdziłem, że to nie ma sensu, więc wszystkie moje rzeczy trzymałem w pokoju zamkniętym na klucz. 
    - Muszę iść do...łazienki - stwierdziłem i zacząłem wstawać, co przynosiło mi duży ból. Nie wiem, czy był to ból fizyczny, czy psychiczny. Zabrałem swoje ubrania i ruszyłem. 
    Gdy po kilku minutach dotarłem do łazienki poczułem ulgę. Wreszcie mogłem zmyć z siebie ten brud. Siedziałem pod prysznicem długi czas. Godzinę, dwie, nie wiem ile, ale ból z największych ran zaczął przechodzić, albo to po prostu ja zacząłem się do niego przyzwyczajać... 
    Owinąłem się w pasie ręcznikiem i spojrzałem na pęknięte w rogu lustro. Ujrzałem tą obojętną twarz, którą oszpecały siniaki i zadrapania. Wiele razy mówiono mi, że jestem przystojny, ale ktokolwiek spojrzałby teraz na mnie, zapewne nie stwierdziłby tego. Twarz bez wyrazu. Duże, szafirowe oczy były owiane pustką. Brzydziłem się sobą. Złapałem pierwszą lepszą rzecz i rzuciłem w lusterko, które rozprysło się na kawałki. Zacząłem krzyczeć. I wtedy przyszła mi do głowy myśl.
    - Muszę stąd uciec. Teraz albo nigdy - szybko wysuszyłem włosy ręcznikiem i ruszyłem do pokoju. Przez dużą liczbę rzeczy ciężko było stwierdzić, czy jest w nim czysto. Brudne, niebieskie ściany ozdobione były rysunkami i plakatami. Na podłodze walały się torby, książki, mini kuchenka i lodówka. 
    Podszedłem do szafy i wyjąłem z niej walizkę i plecak. Moje ruchy były bardzo szybkie. Śpieszyłem się jakby ktoś włączył odmierzanie czasu niczym w filmach. Wrzucałem najważniejsze rzeczy. Zacząłem szukać po pokoju ukryte pieniądze. Miałem kilka miejsc, w których je chowałem. Bałem się trzymać je w jednym miejscu. Matka mogłaby przecież wyważyć drzwi i ukraść kasę. Jak nie matka to jej przypadkowy kochanek...
    Po kilkunastu minutach miałem wszystko spakowane. Ubrałem się w czarne rurki i granatową bluzę. Założyłem kaptur, aby nikt nie zauważył moich ran na twarzy. 
Zszedłem jak najciszej na dół. Usłyszałem głośne sapanie i jęki z najbardziej oddalonego pokoju od drzwi frontowych. Nie obchodziło mnie, czy sypia teraz z Karolem, czy innym. 
    Nagle przyszedł mi pomysł na to, aby zabrać jej pieniądze. Zacząłem więc grzebać w kurtce jej i tego gościa. Znalazłem nieco pieniędzy i upchnąłem je do plecaka, po czym bezszelestnie wyszedłem. 
    Pierwszy raz od dłuższego czasu poczułem się wolny... 

~~*~~

    Około 20 minut później siedziałem na peronie. Nie wiedziałem w jakim celu tutaj przyszedłem. Nie miałem pojęcia, co teraz ze sobą zrobić. Nie miałem gdzie spać, a nie chciałem wydawać pieniędzy na hotele czy inne pierdoły. 
    O tej porze na peronie było bardzo mało osób. Przeważnie jacyś młodzi ludzie, którzy zapewne jechali na imprezę. Cieszyli się swoim nastoletnim życiem nie zważając na nic innego. Zazdrościłem im. Wiele razy marzyłem o tym, aby móc pójść na jakąś imprezę ze znajomymi. 
    Usłyszałem hałas nadjeżdżającego pociągu na peron. Przede mną pojawiły się drzwi od wagonu, z których wysiadła dosyć oryginalna dziewczyna. Od razu przykuła moją uwagę. Blond włosy o różnokolorowych pasemkach spływały po jej plecach. Zauważyłem dużą ilość kolczyków i kilka tatuaży. Biła od niej wolność. Zazdrościłem jej. 
    W tym momencie dziewczyna spojrzała mi prosto w oczy, uśmiechnęła się, a później zaczęła się kierować w moją stronę. Odwróciłem się, aby spojrzeć, czy ktoś za mną stoi. Nikt nie stał. 
Usłyszałem dźwięczny głos.
    - Siemka kolego... - urwała i czekała. Przełknąłem głośno ślinę. Nie wiedziałem, czego ode mnie chce. Nie chciałem też, aby zauważyła moje rany. Wstydziłem się ich. Spojrzałem na swoje zniszczone buty.
    - Maurycy - powiedziałem cicho nie wiedząc nawet, czy zdołała mnie usłyszeć. 
    - Maurycy - powtórzyła raczej sama do siebie zastanawiając się nad czymś. - Jestem Anika. Co robisz o tej godzinie sam z walizką? 
    - Siedzę, nie widać? - dziewczyna roześmiała się. 
    Siedzieliśmy bez słów jakiś czas. Nagle zdjęła mi z głowy kaptur i pociągnęła za włosy. Przyznam, że zdziwiło mnie jej zachowanie, więc mimowolnie podniosłem głowę i odwróciłem w jej stronę. Po chwili dopiero spostrzegłem, że odsłoniłem twarz. Ona nawet nie zmarszczyła brwi. Tylko patrzyła na mnie jakby chciała wyczytać wszystko z moich oczu. Wyciągnęła rękę, aby dotknąć mój policzek. Miała chłodne ręce, które były niczym zimny okład. Poczułem ulgę. 
     - Chcesz zacząć nowe życie? - wyszeptała dalej gładząc moją twarz.- Mogę ci pomóc.- Zatkało mnie. Nie wiedziałem, co mnie czeka jeżeli zaakceptuję jej propozycję. Jednak nie miałem nic do stracenia. 
    Pokiwałem głową, a ona wstała i złapała mnie za rękę. Ruszyliśmy we dwoje w nieznaną mi stronę...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz